Dziewięć lat temu, na zaproszenie mojej rodziny z Australii, wraz z mężem pojechaliśmy do nich w podróż poślubną. Zanim jednak wylecieliśmy w długą podróż samolotem, musieliśmy znaleźć odpowiednie połączenie. Nie chcieliśmy lecieć dwadzieścia cztery godziny, ale też nie chcieliśmy płacić zbyt dużo za przelot.
Brak prawdziwych diamentów
W końcu udało nam się dobrać lot do terminu naszego urlopu i polecieliśmy. Nasz lot trwał osiemnaście godzin z dwiema przesiadkami. Było to do przeżycia. Dzięki mojej rodzinie zwiedziliśmy tam bardzo dużo. Jednak czasami wybieraliśmy się sami na różne wycieczki, ale wcześniej byliśmy uprzedzani przed nieuczciwymi sprzedawcami. Na jednej z takich wycieczek dostaliśmy propozycję zakupu pierścionka z diamentami. Był w super cenie, a że Australia słynie z występowania diamentów, to stwierdziliśmy z mężem, że są prawdziwe i ze cena jest naprawdę bardzo przystępna. Pierścionek posiadał trzy małe diamenty i był naprawdę przepiękny. Mój mąż chcąc zrobić mi prezent ślubny, postanowił że go kupimy. Byłam bardzo szczęśliwa. Od razu ubrałam go na palec i dumnie z nim paradowałam. Po powrocie do domu mojej rodziny, uszczęśliwiona zaczęłam chwalić się moim pierścionkiem z diamentami. Zaczęliśmy opowiadać przy jakiej okazji kupiliśmy pierścionek. Ale po minach mojej rodziny zorientowałam się, że coś jest nie tak. Okazało się, że diamenty na moim pierścionku nie są prawdziwe. Troszkę było mi przykro, ale na szczęście nie wydaliśmy wielkiej kwoty na pierścionek.
Do dzisiaj wspominam naszą wycieczkę do Australii, ale nie tylko ze względu na nietrafiony zakup pierścionka, który mimo wszystko mam do dzisiaj, ale ze względu na piękno tego kraju. Było nam tam naprawdę cudownie. Mam nadzieję, że w niedługim czasie będziemy mogli znów pozwolić sobie na podróż razem z naszym synem.